Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

— Doktór zabronił mu mówić. — Rozumie pan: serce. — Taki wysiłek.
— Ha, trudno. — Ale wiadomość być musi. Obiecałem do czterech gazet. — W dodatku głodny jestem, jak wilk.
Samochód zatrzymał się przed restauracją.
— Niech pan zamówi coś do zjedzenia, ja idę do telefonu.
Telefon pierwszy — do pierwszej gazety:
— Czerwona maska, który pokonał murzyna, jest synem pijaka. Sprzedany przez ojca Cyganom, występował w wędrownych cyrkach. Pierwszy raz w Paryżu...
Telefon drugi:
— Nieznany chłopiec jest synem lorda. Gdy miał lat sześć, już był silny; w bójce zabił brata. — Wypędzony przez ojca, chował się w chacie rybaka. Brał udział w wyprawach na wieloryby...
Telefon do trzeciej gazety:
— Mały bokser pochodzi z rodziny górników. Urodził się podczas pożaru. — Woził węgiel, utrzymywał całą rodzinę: matkę, dwie siostry i brata.
Czwarty telefon:
— Gdy miał rok, zabłądził w lesie. — Wychowała go w górach bura niedźwiedzica. — Dlatego taki silny. - Niedawno usłyszał pierwsze ludzkie wyrazy. — Dziadek jego Wyrwidąb, babka — Waligóra. — Zresztą piszcie, co chcecie. Głodny jestem i basta.