Drugi pokój — to chatka krasnoludków. — Nie chce się bawić lalkami.
Trzeci pokój — wyspa Robinzona. Są papugi prawdziwe, gadające i małpki ucieszne. Są drzewa, które jak choinki, można z miejsca na miejsce przestawiać. Jest wszystko do budowy namiotu. Skóry różnych zwierząt.
Dwa dni spędził tu Kajtuś na przyjemnej zabawie.
W czwartym pokoju zabaw jest sadzawka z prawdziwą wodą. Małe łódki, okręty, motorówki, łodzie żaglowe, rybackie. W wodzie ryby żywe, które można łowić na wędkę i w sieci.
Więc co? Puścił fontannę, złapał rybę i wrzucił do wody z powrotem. Rzucił łabędziowi piernik. — Nie było tu nic do roboty.
W warsztacie pracował cały tydzień, ale więcej zepsuł, niż zrobił. Wszystko gotowe, już dopasowane; nie skaleczył się ani razu.
W pokoju bibljotecznym za dużo tych książek, — że nie wiadomo, co wziąć, co czytać: wszystko wydaje się za mało ciekawe.
Nieciekawi i chłopcy i dziewczynki, — goście, których zapraszał miljoner do wspólnej z Kajtusiem zabawy. — Chłopcy udają niby zuchów, a wolą się bawić lalkami, niż w wojnę; o bandytach słuchać nawet nie chcą, — tacy nastraszeni.
— Co ci jeszcze kupić, kogo jeszcze zaprosić? — pyta się miljoner.
Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/245
Ta strona została uwierzytelniona.