— Nie zgadzam się.
— Wolisz zgnić w kryminale, albo dyndać na sznurku?
— Na jakim znów sznurku?
— A tak, powieszą cię. — Mnie uważasz, na twoich czarach tak znów nie zależy; ale podobasz mi się.
— I pan mi się podoba; ale muszę już iść do domu, bo mama będzie niespokojna.
— Głupi jesteś.
— Zobaczymy, kto głupi.
Już go niema.
Agent maca rękami, szuka, biega jak warjat po pokoju, — jakby się w ślepą babkę bawił. — A Kajtuś zamienił się w muszkę i fruwa.
Ale sprawdziło się to, o czem mówił Filips: ma Kajtuś silniejszego, niż policja, wroga.
Chciał usiąść na ścianie i wpada w sieć pajęczą. — Brzęczy żałośnie, a pająk na krzywych nogach już wisi nad Kajtusiem, już mu pierwszą nitkę zarzucił na skrzydła.
— Chcę, żądam; chcę być myszką. Zamienił się w mysz.
Skoczył na podwórze przez okno. — Zaszumiało szarej myszce w głowie. — Nie wróciła jeszcze przytomność, a tu czarne kocisko rzuca się na Kajtusia.
Już myśli, że wybiła ostatnia godzina.
— Chcę, żądam. — Żądam, rozkazuję.
Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/272
Ta strona została uwierzytelniona.