Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy nie dziwne, że Kajtuś urośnie i także będzie tatusiem?
Trudno jakoś zrozumieć.
Jedno było, ale dawno. Drugie dopiero będzie. Trzecie jest, ale daleko.
Są dalekie kraje. Tam ludzie są czarni. I dzieci czarne i nauczyciel w szkole czarny.
Widział Kajtuś na ulicy takiego murzyna, ale nie ludożercę.
Mówi babcia, że są oczy uroczne: jak spojrzy złem okiem, to człowiek zachoruje.
Ojciec mówi, że nie. — A Kajtuś widział pana, który miał szklane oko, prawdziwe oko ze szkła.
Mówi ojciec, że niema czarodziejów, ale jest fakir indyjski. Można go zakopać w ziemi, a on będzie żył. Czytał ojciec o fakirach w gazecie
Czasem i gazeta kłamie.
Żeby tak wiedzieć wszystko zupełnie napewno.
Wydaje się Kajtusiowi, że przedtem ciekawiej było na świecie.
Gdzie teraz domy i Warszawa, były wtedy lasy i bagna i niedźwiedzie.
W lasach ukrywali się zbójcy.
Byli rycerze.
Byli królowie w koronach.
Sześć białych koni ciągnie złotą karetę królewską.
Było na co popatrzeć.