— Masz. Czytaj. Może nie będziesz tak latał po podwórku.
Ojciec zgadł: Kajtuś siedzi i czyta.
— Prędko mu się znudzi.
Ojciec nie zgadł. Nie znudziło się Kajtusiowi.
Budzi się rano, zaraz książka. — Kładzie się spać, książka pod poduszkę.
Ale najlepiej czytać nad Wisłą.
Czyta — czyta, zmęczył się, — oczy bolą, — patrzy na wodę, na chmurę, na łódki. Odpocznie — i znów łatwo.
Już niby wie i umie, a tu dwie litery czyta się razem, jak jedną.
Są znaki, których się wcale nie czyta.
Są litery małe i duże, pisane i drukowane.
Nagle przy łatwych wyrazach stoi wyraz trudny.
Albo wyraz drukowany nie podobny do tego, co się mówi.
Bo mówi się: „japko“, a pisze się „jabłko“ —. Dlaczego?
Niby znajomy wyraz, a trzeba się dopiero domyślać, co znaczy.
Są w książkach i takie wyrazy nowe, których Kajtuś jeszcze nie słyszał.
Bo dorośli trudniej mówią między sobą.
Chce już Kajtuś czytać napisy w kinie.
Aleee... Za dużo odrazu.
Mama wróciła ze szpitala i bardzo się zdziwiła.
Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.