Gdyby ojciec miał pieniądze, założyłby własny warsztat, nie potrzebowałby znosić kaprysów i cudzych kątów wycierać.
I dobry człowiek, jeżeli ma majątek, może się z biednym podzielić.
Więc Kajtuś chce być bogaty.
Chce mieć kurę, która znosi złote jaja.
Poszedł wieczorem na strych i probuje czarować.
— Proszę, żądam, chcę mieć kurę, co znosi złote jaja.
— Sonolo — kasolo — symbolo...
— Pramara — rumkara. — Chcę, rozkazuję.
— Mutus, nomen, dedit...
— Tygrys, sezam, karakorum. — Niech mam taką kurę!
Ani wie, po jakiemu mówi zaklęcia, ani co znaczą. — Wyrazy, których nigdy nie słyszał, albo przekręcił — i znane...
Patrzy przez okienko na gwiazdy, patrzy ostro na czapkę, gdzie kura się ma ukazać, to znów oczy przymyka.
Oddech zatrzyma, to powoli i głęboko, to znów prędko oddycha.
Ręce ma splecione, palce rozstawił szeroko, albo w pięść ścisnął.
Głowę podnosi, pochyla.
Mówi głośno, probuje szeptem.
Nic i nic.
Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.