Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.

Poprawił ubranie. Otarł krew chusteczką z podrapanej ręki.
Wyprostował się. Odetchnął głęboko — i zły, zbuntowany, cicho, ale wyraźnie powiedział:
— Rozkazuję, żeby mi się przez miesiąc żaden czar nie udał.
Wyjął z kieszeni lusterko, skrzywił się do siebie.
I rzekł głosem syczącym do siebie:
— Głupiec!