— Władza moja trwa i wróci za miesiąc.
Wieczorem obliczył na kartce, ile mu się czarów udało, — osobno w domu, w szkole, na ulicy. — Osobno zapisał ważne i mniej ważne. Odrzucił czary wątpliwe.
— Nie warto nawet liczyć. Może mi się tylko zdawało?
Bo zapomniał, co wcześniej, co później. Nie pamiętał dokładnie, jak było.
— Moźe czarodziej ma prawo wykonać dziewięć czarów, albo siedem, albo trzynaście na miesiąc?
— Może czary udają się tylko w poniedziałki i piątki?
Szkoda, że nie zapisywał tajnemi znakami, żeby nikt nie zrozumiał, nawet jak znajdzie kartkę.
Mówią w bajkach, że czarodzieje mają uczniów. Pewnie, że tak łatwiej. Ale Kajtuś sam już sobie poradzi.
Kiep ten, co chce łatwo.
Właśnie ciekawe, co trudne!
— Nie odrazu Kraków zbudowany, głosi przysłowie.
Nawet na stolarza i na inżyniera trzeba długo się uczyć, a sztuka czarnoksięska trudniejsza od wszystkiego.
Toć wiele mu się udało, choć młody i niedoświadczony; choć sam, bez przewodnika.
Tak. — Sam!
Bo kogo się poradzi?
— Powie w tajemnicy koledze?
Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.