Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wolę go wziąć do domu, — mówi ojciec. — Mam go jednego. — Czy ciężko chory?
Potem znów.
— Wezmę taksówkę i ostrożnie powiozę. — Bardzo państwa proszę.
Mówi doktór:
— Pan dba o niego, a on uciekł z domu. — Pewnie zbroił i miał dostać baty.
— Nie, ja dziecka nie biję. — Chyba go chłopcy namówili. — Tyś uciekał, synku?
Kajtuś drżącą ręką gładzi ojca po twarzy.
— Wody!
Napił się.
— Chcesz zostać?
Nie wie, co odpowiedzieć. Myśli tylko, dlaczego ojciec nie ogolony.
— Trzy dni, — dziwi się Kajtuś, — i powtarza szeptem: trzy dni, trzy dni.
Co to wszystko znaczy?
Kogo w rowie znaleźli? Kto znalazł?