Kto sam się nie bawi, nic tu nie rozumie. Bo ważne nietylko, że się lata, ale co się w człowieku samym dzieje. Gra w karty, czy w szachy nawet — to tylko rzucanie papierków i suwanie drewienek. Taniec — to kręcenie się w kółko. Ten wie, kto sam gra lub tańczy.
Nie wolno lekceważyć zabawy, ani przeszkadzać, ani odrazu przerwać, ani narzucić niemiłego towarzysza.
Jeżeli jestem woźnicą, chcę mieć konie równego wzrostu, nie zaduże, nie zamałe, wesołe, ale posłuszne, rozumne, przytomne. Jeżeli jestem koniem, nie chcę woźnicy głupca, albo brutala. Bo sam ustanawiam szybkość biegu, nie chcę, żeby mnie szarpał, bił i popychał. Inaczej czuję jako koń, — inaczej jako woźnica. A wy co wiecie? Że parsknąłem, że niecierpliwie nogami w miejscu przebieram, czy wołam: «stóóój — wiooo!»
Gdy jestem strażakiem, rozglądam się, czy nie dostrzegę dymu — w górę patrzę, inaczej się spieszę, niż kiedy pędzę z armatą na pozycję. Przed strażą ustępują, artylerję bierze na cel nieprzyjaciel. — Nieufnie się rozglądam, by nie wpaść w zasadzkę. — Gdy jadę jako pogotowie, myślę, czy to ma być dziecko przejechane, czy samobójca, wisielec, czy otruty. — Nietylko przecież lecę, jak głupi.
Zresztą ważne także, żeby się wylatać na zapas, bo znów godzina w ławce.
A no. Skończyła się szkoła. Idziemy do domu.
Nie wiem, czy i dziś wracać z Mundkiem. Jeżeli się ma jedną drogę do domu, a zacznie się ra-
Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.