Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

a nie każdego, — że się wcześniej urodził. Sztuka wielka. — A co ma robić Mundek, jak ma ojca pijaka? «Szczeniak, rak zajadły, łobuz, złe wychowanie». — A no, dajcie przykład dobrego wychowania. — A jak nauczyciel podczas lekcji całą godzinę w nosie dłubał? Co się ma przed szczeniakami krępować? A jeszcze nas smarkaczami nazywają. Byle ubliżyć i poniżyć. Czy dziw, że potem dzieci jak wyrosną, tacy rozjuszeni po świecie chodzą?
My przytomni jesteśmy, wiele widzimy, wiemy, więcej domyślamy się, przeczuwamy. Tylko musimy udawać, bo nam usta zamurowali.
Pan na lekcji w nosie dłubie, a pani odwróci się do okna, ukradkiem wyjmie lusterko i usta sobie maluje. Czy myśli, że my ślepi jesteśmy, jak siedzi nas czterdzieścioro? — Dlaczego przy inspektorze tak nie zrobią?
I dziwią się, że im czasem na złość co się zrobi.
Bo czujemy przecie, że nas psują. Morały mają tylko na języku, a wychowują w nas fałsz i służalczość. Żeby jak dorośniemy, pomiatać słabszym, a płaszczyć się przed silniejszym.
Jak się chwalił pruski nauczyciel, że to on wygrał bitwę pod Sedanem. A nad Marną dostał w skórę, a my zwyciężyliśmy, kiedy szkół u nas prawie nie było.
Idę z tą suknią pod pachą, a tak mi się dorosłe myśli plączą z dziecięcym bólem i obrazą.
Tylko cztery przystanki przejechałem, do ciotki jeszcze daleko, ale wolę kłusem lecieć, niż z nimi się użerać.