Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

— Będę ci pożyczał, pętaku.
Myślę tak: «może ten — może ten» — i rozglądam się. Ale przypominam sobie, że mi przecie Frankowski winien pięć groszy. Szukam, a on się bawi, — ucieka.
— Słuchaj, oddaj mi pięć groszy.
— Odsuń się — mówi — nie przeszkadzaj.
— Ale mnie potrzebne.
— Później, teraz nie mogę.
— Ale mnie potrzebne.
— Mówię ci, że później. Nie mam teraz.
Widzę, że się złościć zaczyna, no i nie ma, więc co mu zrobię. — Mundek też.
Niema rady: idę do Bączkiewicza. Jego ojciec ma sklep: bogaty. — A on:
— Na co ci?
Mówię:
— Koniecznie mi potrzeba.
A on:
— A kiedy oddasz?
— Jak będę miał.
Bo co mam mówić? Inny powie:
— Jutro.
I nic sobie z tego nie robi. Jeszcze naurąga, jak się upominać. Powie:
— Odczep się.
Dorośli, żeby najbiedniejsi, mają choć dwadzieścia groszy, a my dla pięciu groszy musimy się czasem męczyć. Bardzo przez to cierpimy, że nie mamy choć najmniej, ale stale. Żeby zgóry wiedzieć, że będą.