— No co, pożyczysz?
— Kiedy nie mam.
— Masz, — mówię, — tylko nie chcesz dać.
Gdybym powiedział na co, toby dał. A może powiedzieć?
A on:
— Napożyczałem już, a nikt mi nie oddaje. Idź do Franka: już miesiąc winien mi 25 groszy.
A Franek nikomu nie oddaje, więc się skrzywiłem, ale nie mam rady.
Szukam, ale znaleźć nie mogę. Bo gdzie? W takim tłoku?
A Bączkiewicz nawet dobry: nie lubi odmawiać. Tylko ciekawy: wszystko lubi wiedzieć. — I sam mnie zaczepia:
— Co, dał?
— Nie wiem, gdzie jest.
Pomyślał trochę i mówi:
— Powiedz, poco ci?
— To dasz?
— Dam.
— A masz?
— Mam, ale chcę kupić dyktę; chcę ramkę zrobić.
Więc mu prędko powiedziałem, i przekradamy się na drugie piętro razem, a tu dzwonek. Trzeba iść do klasy.
Niespokojny jestem. Łatek głodny, może zacznie piszczeć — skomleć — i pan woźny weźmie go i wyrzuci.
Nazwałem go Łatkiem. Ale teraz myślę, że nie-
Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.