I wogóle bardzo trudno wiedzieć, jakim się jest naprawdę. Bo jak zadam sobie pytanie: czy jestem porządny tak jak chłopak powinien, sam nie wiem. Bo sobie przypomnę różne tajemnice, ale zaraz myślę:
— A inni są przecie gorsi.
Nawet jeżeli się zdaje, że ktoś porządniejszy odemnie, lepszy, — toć przecie nie wiem o nim wszystkiego, co robi i co myśli. Bo czasem ktoś może udawać, albo nie robi nic złego, bo się boi, że się może wydać.
Są znów tajemnice, kiedy się nic złego nawet nie zrobiło. Chyba dzieci najwięcej takich mają tajemnic. A muszą się ukrywać, bo im nie wolno. — Naprzykład ja teraz. — Bo i co w tem złego, że się nad głodnym, zmarzniętym psem zlitowałem. Zmarznięty piesek — żywa istota.
Bo dlaczego dorośli tyle zabraniają?
No, i co?
Powiemy pani na lekcji:
— Niech pani pozwoli wziąć Śnieżka do klasy. Zobaczy pani, że będziemy spokojni, że będziemy uważali.
A już. — Nicby z tego nie wyszło. Pierwszy Wiśniewski zacząłby na złość dokazywać.
Źle, że jesteśmy razem, — i delikatni, i ordynarni, i honorowi, i bez ambicji. Przez nich żadnej obietnicy, żadnego słowa nie można dotrzymać. Przez nich wszystko się zawsze źle kończy.
Przez nich dorośli nam nie ufają, nie wierzą i lekceważą wszystkich.
Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.