Bo jak tu jedni tacy mieszkali, co mąż nie chciał jej czego dać, to narobiła krzyku na całe podwórko.
A on tylko mówi:
— No, cicho już, bo wstyd robisz mnie i sobie.
A ona:
— Właśnie chcę ci wstydu narobić. Niech ludzie wiedzą, niech się cały dom zleci. Niech policja przyjdzie, niech pogotowie przyjedzie, niech w kurjerze napiszą.
Ona się pewnie z maleńkości przyzwyczaiła. Bo tak robią małe. Drze się, a dorosłym nie chce się dowiedzieć, jak naprawdę było, tylko chcą, żeby cicho. I dopiero:
— Ona mała, powinieneś ustąpić.
Dorosłym ustępuj i malcom jeszcze także.
Dorosły da klapsa, nie zawsze sprawiedliwie, ale jak brat uderzy, zaraz się litują i biorą pod opiekę.
Zrobiłem sobie wiatraczek. Pół dnia się mordowałem.
— Daj.
Zaczyna mi wyrywać.
— Odejdź, bo dostaniesz.
A ona:
— Daj — daj.
A mama co?
— Zrobisz sobie drugi.
Zrobię, albo nie zrobię. I niech poprosi, poczeka, a nie wyrywa i:
— Maaamoooo!
Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.