Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

Ledwo się człowiek wstrzymuje w tej złości. A ona chce nawet, żeby uderzyć, bo wtedy już napewno poleci na skargę. I masz awanturę:
— Taki brat, taki duży (chłop?).
Niby moja wina.
Jak wygodnie, jestem mały, jak wygodnie, tom duży.
Albo znów.
Już nietylko za to odpowiadam, co sam zrobię, ale i za nią.
— Ty ją nauczyłeś. Ty jej pokazałeś. Od ciebie słyszała. Twój przykład.
Czy ja kazałem po sobie małpować? Jeżeli daję zły przykład, niech za mną nie łazi, niech do mnie nie mówi, niech się ze mną nie bawi.
Aleee.
Właśnie mam się z nią bawić. I to jak?
— Ubierz palto, bo i ona też zechce bez palta. Nie dostaniesz piwa, albo kiełbasy, bo i ona będzie chciała. Idź spać, bo sama nie pójdzie.
Tak ci obrzydzą to małe dziecko, że nie chcesz mieć z niem nic do czynienia. Ale nie: musisz iść się bawić.
No, dobrze.
Są zabawy, gdzie mały może się przydać. Ono też może coś robić. Ale niech słucha, niech zabawy nie psuje, niech rozumie, że nie może tego wszystkiego, co my.
I mówi mu się:
— Usiądź tu, będziesz to i to.
A ono nie chce. Chce latać. — A przecie ja od-