Marychna się pyta:
— Byłeś w Wilnie?
— Nie, tylko pani nam w szkole opowiadała.
Ona mówi mi: «ty», a ja nie wiem, jak mówić. U dorosłych jest porządek: nieznajomi mówią «pan», «pani» i koniec. A my dzieci nigdy nie wiemy. Jednemu mówi się: «ty», drugiemu: «niech», czasem «kawaler», albo «panienka». Już sam nie wiem. Wiele mamy z tem wstydu, kłopotu i niepokoju. Trzeba się jakoś wywijać i mówić ani tak, ani tak.
Ona — Marychna — tylko tak przyjechała do Warszawy i znów wróci do Wilna. Będzie może tydzień.
— Czy na długo przyjechała?
— Kto?
— No, ta pani, ciocia — mama z Marychną?
— Na jaki tydzień może.
Jedzie się tam w nocy koleją. Nigdy jeszcze w nocy koleją nie jeździłem.
— Chciałabym — mówi — zawsze mieszkać w Warszawie.
— A jabym wolał w Wilnie.
Tylko tak sobie powiedziałem, że niby Wilno też ładne miasto.
I zaczęła wyliczać, jakie ulice, a ja wyliczałem ulice w Warszawie. — Potem pomniki i pamiątki różne.
— Przyjedź kiedy, to ci wszystko pokażę.
Tak głupio powiedziałem:
— Dobrze:
Niby, że odemnie zależy.
Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.