samych chłopaków, czy i dziewczynkę. Czy lepiej, żeby chłopiec był starszy, czy ona.
Żona mogłaby być taka, jak moja mama, a dzieci — sam nie wiem. Czy chcę, żeby dokazywały, czy mają być spokojne, i co im pozwolić robić? No, — żeby cudzego nie ruszały, papierosów nie palić, nie mówić brzydkich wyrazów, żeby się nie biły i nie bardzo kłóciły.
A co zrobię, jak się pobiją, nie zechcą się słuchać, albo szkodę jaką wyrządzą?
Czy mają być większe, czy małe?
Rozmaicie myślę.
Raz chcę być duży, jak Michał, raz jak wuj Kostek, raz jak tatuś.
Raz chcę być duży na zawsze, a raz tylko na próbę. Bo może z początku będzie mi przyjemnie, a potem znów zechcę być mały?
I myślałem — myślałem, aż naprawdę urosłem. Już mam zegarek, wąsy, biurko z szufladami, wszystko mam, jak dorośli. I naprawdę jestem nauczycielem. I nie jest mi dobrze.
Nie jest mi dobrze.
Dzieci nie uważają na lekcjach, muszę się ciągle gniewać. Dużo mam różnych zmartwień. Ojca, ani mamy już nie mam.
Więc dobrze.
Zacznę teraz myśleć naodwrót:
— Cobym robił, gdybym znów kiedy był dzieckiem. Nie takiem zupełnie małem, ale żeby chodzić do szkoły, znów bawić się z chłopakami. Żeby tak nagle obudzić się i zobaczyć:
Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.