Kiedy chciałem być dzieckiem, zapomniałem zupełnie, że nie będę na siebie zarabiał, że będę ciężarem.
Nie, dzieci nie darmozjady. Pracą jest szkoła. Prawda, że więcej mamy wakacyj, ale i nauczyciel także odpoczywa. My ciężej pracujemy, niźli nauczyciel. Bo dla nas wszystko i trudne i nowe.
A nazywa się, że dzieci nic nie robią, darmo chleb jedzą.
Kiedy chciałem być dzieckiem, zapomniałem zupełnie, jak trudno nie mieć własnych pieniędzy, jaka to niewola.
Naprzykład mam złą linijkę. Ktoś mi poszczerbił. Zostawiłem całą, przychodzę po pauzie — niema. Szukam, aż znalazłem na innej zupełnie ławce. Cóż, kiedy brzegi poodbijane. — Już się taką linijką równo nie rysuje: ołówek się zahacza. — Bo są i okute żelazem, ale drogie. A nasze jak na złość, z miękkiego drzewa. Zapomnisz się, uderzysz o ławkę, — zaraz się zrobi rowek, wgłębienie.
Ile my mamy szkód różnych i strat, a nic nie mówimy. Bo się poskarżysz, pani powie:
— Pilnuj.
Przecie na pauzie nie wolno być w klasie, a zresztą czy można ciągle tylko pilnować?
Teraz mam złotówkę.
Już tak widać chciał Pan Bóg.
Kupię dla Marychny pocztówkę. Bączkiewiczowi oddam dziesięć groszy, — zakończę z Łatkiem. Kupię linijkę, żeby mieć na zapas. Może sznurowadła? Bo jak mi się podrze, żeby od mamy przykrego
Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/204
Ta strona została uwierzytelniona.