Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

słowa nie usłyszeć. — Może Mundek czego potrzebuje, więc mu pożyczę. — Byłoby dobrze iść także do kina, ale co? — Sam pójdę i przed Mundkiem ukryje? — A powiem, że byłem, Mundkowi będzie przykro.
Niby złoty — to dużo. A zaczniesz wyliczać, przekonasz się, że i to nie starczy.
A dorośli myślą, że dzieciak jest lekkomyślny. No, są: i między nami i między dorosłymi. Dlaczego ojciec Mundka wydaje na wódkę? — Są tacy, a są znów i tacy. — Ojcu ukradnie i pójdzie fundować. Powie, że na zeszyt, wyda na czekoladę. Pożyczy, nie zwróci. Zgubi, bo ma kieszeń dziurawą, albo z chustką do nosa wyrzuci. — Ale inny wyda tylko gdy potrzeba. Długo będzie ciułał, po parę groszy, zbierze na prezent dla ojca, albo na coś, co drożej kosztuje.
Poszliśmy z Mundkiem szukać ładnej pocztówki. — Aniołka już ma, niezapominajki sama mi przysłała. Była jedna, że chłopiec i dziewczynka, ale się wstydzę, bo to znaczy, że ona i ja.
Żeby można wejść do sklepu, byłoby łatwiej. Ale nieprzyjemnie. Patrzą, żeby czego nie zabrać, nie zgnieść, nie zaplamić. Spieszą się, nie lubią, żeby oglądać. Powiedzą:
— No, prędzej.
I widać, że chcą, żeby iść sobie.
Bo dzieci mają tylko groszaki, więc zarobek z nich mały.
Dorosły też nie odrazu za dużo kupuje. Dorosłemu pozwolą przejrzeć wszystkie albumy. Bo je-