— Pokaż-no, coś ty tam napisał, — mówi pani, ale tak, jakby zniecierpliwiona.
Ja też nie lubiłem, jeżeli zadałem na całą godzinę, a napisali prędzej. Bo nauczyciel zada i chce mieć spokój do dzwonka, a oni się spieszą, a potem zaczynają rozmawiać.
Więc idę do pani i pokazuję.
— Owszem, dobrze, ale jeden błąd zrobiłeś.
— Gdzie? — pytam się niby ździwiony.
Naumyślnie zrobiłem błąd, żeby się pani nie domyśliła, że już raz szkołę skończyłem.
Pani mówi:
— Poszukaj sam, gdzie jest błąd. Gdybyś się tak nie spieszył, mogłeś zupełnie dobrze napisać.
Wracam na miejsce i niby szukam. Udaję, że jestem zajęty. Będę musiał powoli lekcje odrabiać, ale tylko z początku. Potem, kiedy już będę najlepszym uczniem w klasie, nauczyciele się przyzwyczają, że jestem zdolny.
No, ale nudzić mi się zaczyna. A pani się pyta:
— Znalazłeś swój błąd?
Mówię:
— Znalazłem.
— To pokaż.
Pani mówi: «tak». I jest dzwonek.
Jak już jest dzwonek, zaczyna się przerwa. Niby pauza. Dyżurny wygania z klasy i okna otwiera.
Co ja też będę robił? Dziwne mi się wydało, że mam z chłopakami się gonić. Ale próbuję, jak inni.
Przyjemnie, wesoło.
O, przyjemnie.
Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.