Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

To było we środku.
Na prawo narysowałem klasę: jak nauczyciel daje linją łapy. Tylko jeden lizuch z pierwszej ławki się śmieje, a innym żal.
A na lewo dają już prawdziwe rózgi. — Chłopiec leży na ławce, woźny trzyma za nogi. A nauczyciel kaligrafji z brodą, podniósł rękę do góry i rózgę. — Taki mroczny, jakby więzienny obraz. Takie ciemne tło dałem.
Na górze napisałem: «Tryptyk — dawna szkoła».
Jak miałem osiem lat, ja do tej szkoły chodziłem. To była moja pierwsza szkoła początkowa — nazywała się — przygotowawcza.
Pamiętam, jeden chłopiec dostał wtedy rózgi. Nauczyciel kaligrafji go bił. Tylko nie wiem, czy nauczyciel nazywał się Koch, a uczeń Nowacki, czy uczeń Koch, nauczyciel Nowacki.
Strasznie się wtedy bałem. Tak mi się jakby zdawało, że jak jemu skończą, to mogą mnie złapać. I wstydziłem się okropnie, bo go bili na goło. Wszystko mu poodpinali. I przy całej klasie, zamiast kaligrafji.
Brzydziłem się potem chłopca i nauczyciela. A potem, jak się tylko ktoś gniewał, albo krzyknął, zaraz czekałem, że będą bili.
Ten Koch, czy Nowacki nie był porządny. Kiedy był porządkowy, zamiast gąbkę zamoczyć pod studnią, wziął i na nią narobił. A potem jeszcze się chwalił, rozpowiedział wszystkim.
Nauczyciel wchodzi, każe tablicę wytrzeć, bo