Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzał ździwiony:
— Jakto nie było?
— No, nie było, — mówię ze złością, że mi się wymknęło.
I zatrzymaliśmy się przy słupie z ogłoszeniami.
W kinie dają: «Katusze miłości».
— Chciałbyś widzieć?
Mundek się skrzywił:
— Tak sobie. Miłosne obrazy są nudne. Albo się całują, albo chodzą po pokojach. Tylko czasem ktoś strzela. Wolę detektywów.
— A chciałbyś być detektywem?
— Ja myślę. Gonić po dachach, przez płoty — z brauningiem.
Przeczytaliśmy ogłoszenie cyrku.
— Najlepiej lubię cyrk.
Stoimy — gwarzymy — idziemy dalej.
— A jutro pięć lekcyj.
Przyroda.
— Żeby nam pani coś więcej o fokach opowiedziała, — o białych niedźwiedziach.
— Chciałbyś być niedźwiedziem?
— Jeszcze jak.
— Ale niedźwiedzie niezgrabne.
— Wcale nie są niezgrabne, tylko się tak zdaje. Ale wolałbym być orłem. Wzbiłbym się na najwyższy szczyt skały, wyżej niż chmury. Stanąłbym samotny i dumny.
Przyjemniej mieć skrzydła, niż fruwać aeroplanem. Zawsze benzyna i może się zepsuć, — potrzebne hangary i nie wszędzie można lądować. Czy-