Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

i mowę jego, gdy wreszcie zaufa sobie i przemówi, a my przenikniemy jego odmienną a dostojną wartość, — znajdziemy w niem mistrza uczuć, poetę, malarza — artystę. — To będzie. — Aleśmy jeszcze nie dorośli. — Zbyt głęboko tkwimy w materjalnem życiu.
Odbyłem dziś podróż do kraju śniegu wiecznego, zaczarowany w psa błyskałem kłami — i jeszcze — i jeszcze — i jeszcze.
Gdy się bawiłem z Irenką, lalka nie była lalką, ale ofiarą zbrodni, ukrytym trupem, który obowiązkiem moim było wytropić. Gdy znalazłem, wziąłem ostrożnie, jak zmarłą.
Lalka była topielcem, a ja rybakiem. Kołysząc się, szedłem przez pokój. Rękami poruszałem, jak siecią.
Lalka była bandytą: gdzie też się ukrywa? Idę przez pokój ostrożnie, skradam się, żeby nie przywitał mnie śmiertelnym strzałem.
Nie w kieszeni palta, ani pod poduszką leżała, ale w kniei, w lochu podziemnym, w trzęsawisku, na dnie morza. Chwytałem ją brutalnie, potrząsając.
Nie mówiłem Irence, bo mała, więc i tak nie zrozumie. Była to już moja własna zabawa.
Zapomniałem dodać, że akurat mama weszła i mówi:
— Oddaj jej lalkę. Czego się z nią drażnisz?
— My się tak bawimy, — powiadam.
— Ty się może bawisz, a ona się złości: na schodach słychać jej krzyki.
Przepuściłem także, jak w piwnicy w kącie po-