że nie powinien zbyt serjo traktować swojej wielkości, że to tylko przecież do czasu.
W ten mniej więcej sposób Metagłupin stworzył sobie wielkich muzyków, finansistów, publicystów, mecenasów sztuki, i wogóle, hygienistów, filantropów, powieściopisarzy i tak bez końca.
I cóż dalej?
Potem, proszę was, stała się rzecz straszna i zgoła nieoczekiwana. Oto wszyscy wielcy zwąchali się między sobą, porozumieli, związali umową, orzekającą:
— My, niżej podpisani, obowiązujemy się popierać wzajemnie sławą, wpływami, pieniędzmi i szwindlami, aby nie dopuścić nikogo, kto mógłby nam być niemiły, szkodzić nam, być prawdziwie utalentowanym, niezależnym, lub uczonym. Nietylko popierać go nie będziemy, ale starać się będziemy wszelkiemi niekaranemi kryminalnie środkami, by szkodzić mu skrycie, lub jawnie, przemilczać lub szykanować, wypisywać z naszych towarzystw, stowarzyszeń lub instytucji, nie pozwalać zabierać głosu na zebraniach lub w prasie, nie dopuszczać do żadnej pracy dochodowej, tembardziej synekur, gnębić moralnie i materjalnie. Każdy nowy kandydat na wielkiego musi się zobowiązać pod grozą najstraszniejszych, najbardziej wyrafinowanych kar, niekaranych kryminalnie, że będzie szedł z nami ręka w rękę, że będzie się
Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.