ły jakiś kosztowny figiel, co przyprawiło mnie o dwutygodniową obłożną chorobę.
Rozrywek miałem teraz znacznie mniej; w ciągu roku byłem tylko dwa razy w teatrze, gdyż wyrzekłem się raz na zawsze miejsc tańszych, gdzie obok mnie mógłby siedzieć jakiś niedbale ubrany człowiek. Tramwajami jeździłem rzadko z tego samego powodu.
Wydatki moje, mimo wszystko, wzrosły poważnie, ale radziłem sobie w ten sposób, że krawcy, szewcy i inni ludzie cierpliwi — czekali miesiącami całemi na zapłacenie rachunku...
Zdawałoby się, że przez okres całego roku życia tak hygienicznego, zastosowanego do wszelkich wymagań tyle zachwalanej czystości — powinienem był utyć o jakie dwadzieścia funtów, mieć całą energję do pracy, być idealnie szczęśliwym. Stało się jednak — wbrew wszelkim oczekiwaniom — zupełnie inaczej: zmizerniałem, schudłem, praca stała mi się ciężarem, i nie na żarty począłem myśleć o samobójstwie, tembardziej, że życie rodzinne stało się dla mnie niemiłem, że przybyło mi moc trosk najrozmaitszych.
Udałem się do lekarzy, którzy zapisywali mi bardzo wiele recept i przepisywali szereg sposobów odzyskania zdrowia. Nic jednak nie pomogło.
Teraz myśl o samobójstwie nie odstępowała
Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.