ani wdzięczności nie czuł, ani pokory, ani szacunku dla nikogo.
Czy uwierzycie, ten czternastoletni dzisiaj chłopiec był niedawno opisany we wszystkich kurjerach?
— Wstąpił do teatru?
— E, nie.
— Napisał sonet?
— Także nie.
— Utopił się w Morskiem Oku?
— Skąd znowu? On okradał pryncypała, i pryncypał go złapał na gorącym uczynku.
— Złapał go?
— A tak: zło zawsze się wykryje, niecny postępek zawsze wyjdzie na jaw, i ręka sprawiedliwości zawsze dosięgnie przestępcę.
— Taki chłopiec — no, no! Co to z tego wyrośnie?
— A widzicie? Wiecie teraz, kto jest Franek?
— Wiemy: złodziej.
— Wiecie, kto jest największym malarzem polskim?
— Wiemy: Matejko! A nieprawda, bo Malczewski. — Kłamstwo: bo Popowski! — Precz z nim: niech żyje Kossak! — Vivat Fałat!
Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.