Dziwne też mają ludziska pojęcia o humorystach. Zdaje im się, że humorysta jest najszczęśliwszym pod słońcem człowiekiem, że obronny w nieprzystępną twierdzę dowcipów i «kawałów», umie wykpić się z każdej, najcięższej nawet sytuacji, że zyskuje sobie kosztem żartów serca ludzkie — ba — że komorne nawet płaci dowcipami, a garderobę i produkty spożywcze zdobywa «kawałami».
I oto cały szereg próśb:
Mój złoty humorysto, «wkopałem» się fatalnie; daj mi sposób, bym mógł się wykręcić jeszcze z tego małżeństwa, które...
— Mój panie zacny, wymyśl jaki dowcipny figiel, bym mógł wydębić od starego sto fajgli, gdyż...
— Mój poczciwy, jak tu zrobić, żeby naprawić swój nadwerężony stosunek z wujem, który ma mnie za to wydziedziczyć, żem... i t. d.