Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.



Zdziś.


Nie, nie — i nie!

Nie wierzę w wartość starannego wychowania, nie wierzę w siłę zasad pedagogicznych — zupełnie nie wierzę — w nic nie wierzę...
Bo pomyślcie tylko: Ździś... Kto — ale Ździś? — przecież to okropne. Żeby kto inny, każdy inny, ale Ździś... To przechodzi wszelkie wyobrażenie...
Zaraz: powiem wszystko. Proszę tylko o chwilę cierpliwości. Niech trochę ochłonę...
Ździś był tak starannie, tak troskliwie wychowany.
Jego włoski pięć razy dziennie były czesane i tak wdzięcznie opadały na ramiona. Dwa razy na tydzień zmieniano mu bieliznę, trzy razy na tydzień przychodził nauczyciel gry na skrzypcach.