— Lombard to życie, panie kochany. Co raz zastawisz, tego już nie wykupisz. Każdy człowiek, gdy młody, ma skarbiec cały ideałów, które powoli zastawia, zastawia, zastawia — byle żyć. Zaczyna od tych ideałów, do których najmniej przywiązuje wagi, które nie są mu drogą spuścizną, a potem... Za cenę wygód, chwilowych podnieceń, gabinetowych uciech i tryumfów — zastawia uczciwość, cnotę, honor, godność — wszystko. Z początku płaci procenty, potem zalega — nareszcie fant idzie na licytację, i oto dumę kupuje sobie lichwiarz, którego stać na to, odwagę cywilną kupuje sobie bankier — spekulant, i kręci się wszystko w kółko, w kółko, w kółko... naród zastawia tak swoje ideały... Lombard — to wielkie wspaniałe, obserwatorjum społeczne.
Zajrzał do książki, wstał, wszedł do sąsiedniego pokoju i przyniósł dwa małe przedmioty.
— Widzisz pan ten krzyżyk? Po raz pierwszy był on zastawiony przez kobietę, zapłakaną, w żałobie. Wykupiła go. Po latach dwudziestu zastawił go młodzieniaszek i nie zapłacił ani jednej raty. Sprzedaliśmy krzyżyk. Po latach sześciu przyniosło go znowu bardzo smutne dziewczę, z niemowlęciem na ręku... Widzisz pan ten sygnet? I on był zastawiony dwa razy, przez oj-
Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/170
Ta strona została uwierzytelniona.