Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.



Cyrkowy.


Biegł szybko małym kroczkiem, potrącając przechodniów.

Zastąpiłem mu drogę.
Witam szanownego profesora. Dokąd to profesor tak spieszy? Zapewne po jakiś nieznany a ciekawy dokumencik, — zgadłem?
I patrzałem na niego zgóry, z pobłażliwym uśmiechem, jaki zazwyczaj gości na ustach zwykłego śmiertelnika, gdy spogląda na marzyciela, ideowca lub wogóle manjaka.
— Dokąd spieszę?.. A właśnie, że nie zgadłeś!.. Idę do cyrku.
— Do cyyyrku?
— No do cyrku, do cyrku. Nie zatrzymuj mnie, bo się spóźnię.