Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.



Zasługa.


Przez lat piętnaście byłem cichym pracownikiem jednej z poważnych instytucji — z pensją czterdziestu a potem pięćdziesięciu rubli miesięcznie. Od urodzenia byłem kaleką: nie miałem sprytu. Rozumiałem, że kalece niewiele się od życia należy, to też byłem skromny: marnie mieszkałem, licho się ubierałem, ożeniłem się z brzydką, bez posagu, anemiczną panienką, pracowałem wiele, paliłem szwarcowane papierosy po trzydzieści pięć kop. za setkę i miałem jedno dziecko.

I stało się, że biuro nasze otrzymało nowego dyrektora.
Drżałem, jak drży listek — by nie być usuniętym z zajmowanego stanowiska: bo nowy dyrektor począł zaprowadzać nowe porządki. A gdy wezwano i mnie z kolei do jego gabinetu, stałem się tak blady, jak działalność komitetu, czuwającego na straży cen węgli kamiennych.
— Panie — rzekł dyrektor — rozpatrzywszy się