Cioteczny brat stryjecznej siostry mojego rodzonego stryja, znając wielkie i niekłamane przymioty mego charakteru, zaasekurował mnie przed laty na rubli tysiąc, mówiąc:
— Niechże ten nicpoń, który straci napewno wszystkie ośm spadków wszystkich swoich ośmiu bezdzietnych krewnych, niech otrzyma po dojściu lat czterdziestu tysiąc rubli. Jeżeli do tej pory nabierze trochę rozumu, będzie miał parę groszy na wygrzebanie się z błota, w które wlezie, jeżeli pozostanie pijakiem, niech i tę krwawicę moją przepije, ale dopiero w czterdziestym roku życia.
Co zrobiłem ze spadkami, to jest osobistą moją sprawą, z której nie mam najmniejszej ochoty publicznie się spowiadać; stanowczo odmawiam wszelkich wyjaśnień w tej kwestji i żądam, żeby mnie o to nie nagabywano ani bezpośrednio, ani pośrednio. Ładna historja sobie, no! Nigdzie chyba ludzie piszący nie są tak natrętnie podpatry-