wani, jak u nas, a przecież niejednokrotnie już wyjaśniano, że prywatne życie piszącego należy tylko do niego, a tylko dzieła podlegają sądowi ogółu. Więc raz jeszcze powtarzam, że nikt nie ma prawa nie tylko zapytywać mnie, ale nawet czynić domysłów, co zrobiłem z owemi spadkami. Ale przystąpmy do rzeczy:
Przed pięcioma laty tedy ubiegł termin, w którym posiadałem już niekłamane prawo do sumy, na którą zostałem zaasekurowany — skończyłem bowiem lat czterdzieści.
Biorę drżącą ręką polisę i idę po «krwawicę» wyżej wymienionego dobroczyńcy mego.
— Szanowny panie — mówię do urzędnika towarzystwa asekuracyjnego, który niezmiernie grzecznie poprosił, bym zajął miejsce. — Szanowny panie, pragnąłbym...
— He, he! zapewne synka lub (przyjrzał mi się uważnie), może wnuczka, choć pan tak młodo wygląda, może wnuczka pan życzy sobie zaasekurować?
— Nie, panie, jestem kawalerem, uważa szanowny pan, i jeżeli nawet...
— A, to może (spojrzał na mnie przenikliwie) może posesyjkę od ognia?
— I to nie.
— A więc może...
Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.