że okłamywano mnie tylko, i ja żyłem w tej sieci kłamstw i szalbierstwa? O! nikczemności ludzka! — wołałem.
— Ależ uspokój się pan, może pan się urodził, może to prawda, my tylko dowodu na to nie mamy.
Odetchnąłem.
— A jakiż dowód?
— Metryka i książeczka legitymacyjna.
— A no tak, prawda.
Znów noc całą straciłem. Dziś zupełnie otwarcie wyznać już mogę, że obawiałem się nie na żarty. Wprawdzie słyszałem coś o tem, że mam tam gdzieś metrykę, ale nuż w ostatniej chwili przekonam się, że mnie łudzono tylko?
Po wielu kosztownych próbach i wycieczkach, otrzymałem tyle upragniony dowód, że się urodziłem.
Wręczyłem dowód ów urzędnikowi towarzystwa asekuracyjnego z miną, która mówiła: «i cóż? acha?»
Stałem wyprostowany w oczekiwaniu nowego ciosu. Nie dał czekać na siebie zbyt długo.
— Tak, panie, teraz najmniejszej już nie ulega wątpliwości, że osoba, wymieniona w polisie, urodziła się i żyje, ale jakiż my mamy dowód, że tą osobą jest pan?
Wyjąłem bilet wizytowy, dwa kwity lom-
Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.