— Wszyscy! — zawołał Maciuś — wszyscy bez wyjątku.
— Taką ilość czekolady mogą przygotować nasze fabryki dopiero w dziewięć dni.
— A koleje mogą ją rozwieźć po całem państwie w tydzień.
— Jak widzi wasza królewska mość, rozkaz może być spełniony dopiero za trzy tygodnie.
— No, trudno — powiedział Maciuś, a w duszy pomyślał sobie: jak to dobrze, że mam doświadczonych pomocników. Bez nich nie wiedziałbym nawet, ile potrzeba czekolady, bez nich nie wiedziałbym, kto ma ją zrobić. Nie przyszło mi do głowy, że trzeba ją przecież porozwozić po całem państwie.
Ale głośno Maciuś tego nie mówił. Udawał nawet, że jest trochę niezadowolony. Więc dodał:
— Więc proszę, żeby jutro ogłoszono o tem w gazetach.
— Przepraszam bardzo — powiedział minister sprawiedliwości. — Wszystko to bardzo piękne, ale to nie jest reforma. To jest tylko — królewski dar dla dzieci szkolnych. Gdyby król Maciuś wydał prawo, że każdy uczeń dostawać będzie codziennie na koszt skarbu czekoladę, to co innego. To by było już prawo. A tak — to jest funda, prezent, niespodzianka.
— No niech będzie funda — zgodził się Maciuś, bo był już zmęczony i bał się, że jeszcze będą gadali.
— Posiedzenie zamknięte. Żegnam panów.
Maciuś pojechał królewskim samochodem do
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.