umierał i zostawiał małego synka. I to małe dziecko musiało być królem.
— Tak, tak, — powiedział minister poczty i telegrafu — ja widziałem nawet marki pocztowe z fotografją takiego małego króla.
— Ależ szanowni panowie — powiedział minister oświaty, — to niemożliwe przecie, żeby król nie umiał pisać ani rachować, żeby nie umiał geografji ani gramatyki.
— I ja tak myślę, — powiedział minister finansów. — Jakże król będzie mógł robić rachunki, jak będzie mógł rozkazywać, ile trzeba wydrukować nowych pieniędzy, jeżeli nie umie tabliczki mnożenia?
— Najgorsze, moi panowie, — powiedział minister wojny, — że takiego małego króla nikt się nie będzie bał. Jak on sobie poradzi z żołnierzami i generałami.
— Ja myślę, — powiedział minister spraw wewnętrznych, — że takiego małego króla nietylko żołnierze, ale nikt nie będzie się bał. Będziemy mieli ciągle strejki i bunty. Za nic nie mogę ręczyć, jeżeli Maciusia zrobicie królem.
— Ja nic nie wiem, co będzie, — powiedział cały czerwony ze złości minister sprawiedliwości. — Wiem jedno: prawo każe, żeby po śmierci króla zasiadał na tronie jego syn.
— Ależ Maciuś jest za mały — krzyknęli wszyscy ministrowie.
I napewno wynikłaby okropna kłótnia, ale w tej chwili otworzyły się drzwi — i wszedł na salę ambasador zagraniczny.
Dziwnie się może wyda, że ambasador zagra-
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.