Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeżeli Maciuś zostanie królem, i tak wino mu niepotrzebne, bo dzieciom nie wolno pić wina.
— Ani cygar nie wolno palić dzieciom. Więc można sobie wziąć trochę cygar do domu, — głośno wołał minister handlu.
— A jak będzie wojna, moi kochani, ręczę wam, że z tego pałacu nic nie zostanie, bo Maciuś przecież nas nie obroni.
Wszyscy zaczęli się śmiać i wołali:
— Pijmy zdrowie naszego obrońcy, wielkiego króla Maciusia Pierwszego.
Maciuś nie bardzo rozumiał, co oni mówili, wiedział, że tatuś jest chory i że ministrowie często się zbierali na narady. Ale dlaczego śmieją się z niego, Maciusia, i dlaczego nazywają go królem, — co to ma być za wojna — wcale nie rozumiał.
Trochę śpiący i trochę przestraszony poszedł dalej korytarzem i znów przez drzwi sali narad usłyszał inną rozmowę:
— A ja wam mówię, że król umrze. Możecie dawać proszki i lekarstwa — wszystko nic nie pomoże.
— Głowę daję, że król nie przeżyje tygodnia.
Maciuś nie słuchał więcej. Pędem przebiegł korytarz, jeszcze dwa duże królewskie pokoje, — i bez tchu dopadł do sypialni króla.
Król leżał na łóżku bardzo blady i ciężko oddychał. A przy królu siedział jeden ten sam poczciwy doktór, który i Maciusia leczył, gdy Maciuś był niezdrów.
— Tatusiu, tatusiu — krzyknął Maciuś ze łzami — ja nie chcę, żebyś ty umarł.