Raz na rok zbierali się wszyscy murzyni w stolicy, i wybierano tych, którzy mają być w ciągu tego roku zjedzeni przez dwór królewski. Ci, których wybierano, strasznie się cieszyli, a ci, których król nie wybierał, byli bardzo zmartwieni. Wybrani na zjedzenie tańczyli dziki taniec radości, a nie wybrani chodzili na czworakach; to też był taki taniec żałobny, i też śpiewali, ale smutny śpiew, tak że niby płaczą.
A potem król zadrapał ostrą muszlą swój palec, to samo zrobił Maciuś, i król ludożerców zlizał kroplę krwi z serdecznego palca Maciusia, i to samo musiał zrobić Maciuś. Maciusiowi nieprzyjemna była ta ceremonja, ale nauczony smutnem doświadczeniem, kiedy mało go nie otruli, — nie wzbraniał się i zrobił wszystko, co od niego żądali. Bo po tej wymianie krwi były jeszcze inne ceremonje: wrzucono Maciusia do sadzawki, gdzie było dużo wężów i krokodyli, i król Bum Drum wskoczył do sadzawki i wydobył Maciusia. Potem nasmarowano Maciusia jakimś tłuszczem, i musiał wskoczyć do płonącego ogniska. Ale zaraz za nim wskoczył Bum–Drum i tak szybko go wyciągnął z ognia, że mu się tylko trochę włosy osmaliły, ale się nie poparzył wcale. Potem Maciuś musiał skoczyć na ziemię z bardzo wysokiej palmy, a Bum Drum go chwycił tak zręcznie, że Maciuś wcale się nie uderzył.
Profesor wytłomaczył Maciusiowi, po co były te hece: zlizanie krwi znaczyło, że gdyby Maciuś był na pustyni i gdyby nie było wody, to przyjaciel dałby mu własną krew do picia, byle Maciuś nie umarł z pragnienia; że w wodzie, choćby
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/167
Ta strona została uwierzytelniona.