Jak się zebrali na królewską naradę, król Maciuś pyta się:
— Czy koleje już naprawione?
— Naprawione — mówi minister.
— To dobrze, bo inaczej byłbym pana kazał ugotować w krokodylowym sosie.
— A nowych fabryk dużo zbudowano?
— Dużo — mówi minister przemysłu.
— To dobrze, bo jak nie, tobym zrobił z pana nadziewaną bananami pieczeń.
Ministrowie takie mieli przestraszone miny, że Maciuś wybuchnął śmiechem.
— Panowie — mówi Maciuś — nie bójcie się mnie wcale. Nietylko ja sam nie zrobiłem się ludożercą, ale mojego przyjaciela Bum Druma, uda mi się, mam nadzieję, przekonać, żeby rzucił ten swój dziki zwyczaj zjadania ludzi.
I dopiero Maciuś zaczął opowiadać swoje przygody, które ministrowie z pewnością uważaliby za żart, gdyby nie to, że wraz z Maciusiem przyjechał cały pociąg złota, srebra i drogich kamieni. A już zupełnie się ministrowie rozchmurzyli, kiedy Maciuś rozdał im podarki króla Bum–Druma: doskonałe cygara i smaczne afrykańskie wina.
Odczytano prędko manifest, gdzie Maciuś powoływał do rządzenia cały naród. W gazetach będzie zawsze napisane, co ministrowie i król chcą zrobić, potem każdy może napisać albo powiedzieć na sejmie, czy mu się to podoba czy nie. I cały naród wreszcie powie, czy chce, żeby tak ministrowie zrobili, czy nie.
— No dobrze — mówi Maciuś, a teraz proszę zapisać, co ja chcę zrobić dla dzieci. Więc teraz
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.