niego. Zaraz kazał te listy zanieść do swojego pokoju i wezwał sekretarza.
— Co to za papiery, panie sekretarzu? — pyta się Maciuś.
— To są listy nieważne do waszej królewskiej mości.
— A pan każe je wyrzucać?
— Tak się zawsze robiło.
— To źle się robiło — krzyknął porywczo Maciuś. Jeżeli list jest do mnie pisany, ja jeden tylko mogę wiedzieć, czy ten list jest ważny czy nie. Proszę moich listów wcale nie czytać, tylko odsyłać do mnie. A ja będę wiedział, co z niemi robić.
— Wasza królewska mości, do królów przychodzi bardzo dużo różnych listów, a jakby się dowiedzieli, że je królowie czytają, toby się nagromadziły takie kupy, że nie możnaby sobie poradzić. I tak dziesięciu urzędników nic innego nie robi, tylko czyta listy i wybiera te, które są ważne.
— A jakie listy są ważne? — pyta się Maciuś.
— Ważne są listy od zagranicznych królów, od różnych fabrykantów, od różnych wielkich pisarzy.
— A nieważne jakie?
— Do waszej królewskiej mości najwięcej piszą dzieciaki. Co komu przyjdzie do głowy, siada i pisze. A niektóre tak gryzmolą, że nawet przeczytać trudno.
— No dobrze: jak wam trudno czytać listy dzieciaków, to ja będę czytał; a tych urzędników może pan wziąć do innej roboty. Ja też jestem
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.