prosi o kuca, drugi o rower, trzeci o aparat fotograficzny, czwarty pyta się, czy zamiast piłki — nie mógłby dostać prawdziwego futbolu. Dziewczynka jedna pisze, że jej mama jest chora, a są biedni i nie mogą kupić lekarstwa. To znów jakiś uczeń nie ma butów i nie może chodzić do szkoły; on nawet przysyła swoją cenzurę, że dobrze się uczy, tylko nie ma butów.
— Może zamiast lalek i piłek lepiej było buty wydawać dzieciom — pomyślał Maciuś, bo na wojnie nauczył się szanować buty.
Siedzi tak Maciuś i czyta, ale poczuł, że jest strasznie głodny. Więc zadzwonił i kazał sobie przynieść kolację do gabinetu, bo nie ma czasu, bo ma pilną robotę.
I siedział tak Maciuś nad temi listami aż do późnej nocy. Znów mistrz ceremonji zaglądał przez dziurkę, dlaczego król spać nie idzie. I jemu i wszystkim lokajom bardzo spać się chciało, a nie mogli się położyć przed królem.
Listy z prośbami odkładał Maciuś osobno na kupkę.
— Przecież nie można zostawić bez lekarstwa matki tej dziewczynki. Nie można butów nie dać pilnemu uczniowi.
Już oczy bolą Maciusia od czytania. Już odrzuca bez czytania wszystkie listy niewyraźnie pisane. Ale i to jest przecież niesłuszne. Niedawno Maciuś też pisał bardzo niewyraźnie, a podpisywał ważne papiery. Jakieś dziecko może mieć do niego ważny interes i pisze tak, jak umie, a nie jest winne, że jeszcze nie umie dobrze pisać.
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/176
Ta strona została uwierzytelniona.