Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

kazał zabrać worek z listami, sekretarzowi kazał zaczekać w sąsiednim pokoju, że on się z królem sam rozmówi w sprawie królewskiej korespondencji.
Maciuś zupełnie się uspokoił, kiedy widział, jak czterech lokai zabiera nieszczęsny worek, ale dalej udawał zagniewanego.
— Panie prezesie ministrów, nie mogę na to pozwolić, żeby listy do mnie, nie czytane, szły do śmietnika. Dlaczego nie mam wiedzieć, czego potrzeba dzieciom mojego państwa. Dlaczego chłopiec nie ma z braku butów chodzić do szkoły. To jest niesprawiedliwe, i bardzo się dziwię, że minister sprawiedliwości na takie rzeczy pozwala. Prawda, że mój przyjaciel król Bum Drum chodzi też bez butów, ale u nich jest gorący klimat, i oni są jeszcze dzicy.
Długo trwała narada króla Maciusia z prezesem ministrów. Wezwano i sekretarza, który od dwudziestu lat przeglądał pisane do króla–ojca i nawet do króla–dziadka jeszcze listy — i duże miał doświadczenie.
— Wasza królewska mości, za życia króla dziadka przychodziło dziennie sto listów. To były dobre czasy. W całem państwie umiało wtedy pisać tylko sto tysięcy mieszkańców. Od czasu, jak król Paweł Rozumny zbudował szkoły, umiało już pisać dwa miljony mieszkańców. I wtedy zaczęło przychodzić dziennie od 600 do 1000 listów. Wtedy sam już nie mogłem nadążyć i wziąłem pięciu urzędników. A od czasu, jak miłościwie nam panujący król Maciuś podarował córce kapitana straży ogniowej lalkę, zaczęły pisać listy dzieci. Przychodzi dziennie 5000 — 10000 listów. Najwięcej