To było dla Maciusia takie zrozumiałe, że zdawało mu się, że on już to sam dawno wymyślił i wiedział. A kiedy teraz przez cztery wieczory naradzał się z dziennikarzem, wszystko sobie ułożył w głowie i na radzie ministrów zabrał głos w tej całej sprawie.
— Panowie ministrowie — zaczął Maciuś i napił się wody, bo chciał długo mówić. — Postanowiliśmy, żeby rządził cały naród, żeby cały naród mógł powiedzieć, czego mu potrzeba. Ale zapomnieliście panowie, że naród — to nie tylko dorośli, ale i dzieci. Mamy kilka miljonów dzieci — więc i one powinny rządzić. Niech będą dwa parlamenty: jeden dla dorosłych — i tam będą posłowie dorosłych i ministrowie dorosłych. A drugi będzie sejm dzieci — i tam dzieci będą posłami i ministrami. Jestem królem i dorosłych i dzieci, ale jeżeli dorośli uważają, że jestem dla nich za mały, niech sobie wybiorą dorosłego króla, a ja zostanę królem dzieci.
Maciuś cztery razy pił wodę i bardzo długo mówił. A ministrowie zrozumieli, że to nie żarty, że teraz nie o czekoladę idzie, albo o łyżwy czy huśtawki, tylko o bardzo ważną reformę.
— Ja wiem, że to jest trudne — zakończył Maciuś. — Wszystkie reformy są trudne. Ale trzeba zacząć. Jeżeli mnie się nie uda zrobić tak, jak trzeba, moje reformy dokończy mój syn albo mój wnuk.
Ministrowie pochylili głowy. Tak długo i tak mądrze nigdy jeszcze Maciuś nie mówił. To prawda — dzieci też są narodem, więc i one mają prawo
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.