Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

pocisków, i jest zupełnie gotów do wojny. On ma sześć razy więcej prochu, niż my.
— A to łotr — krzyknął Maciuś — ja w lasach budowałem domy dla dzieci, żeby mogły na lato wyjechać na wieś. A on robił w lesie kule i armaty, żeby napaść na moje państwo i zniszczyć, co ja zbuduję.
— Zaraz, to jeszcze nie wszystko — ciągnął dalej szef szpiegów swoim miłym cichym głosem. On chciał zrobić jeszcze coś gorszego. Wiedząc, że wasza królewska mość wyśle do zagranicznych królów zaproszenie na uroczystość otwarcia sejmu, przekupił naszego sekretarza, i ten zamiast zaproszenia, miał wysłać sfałszowane wypowiedzenie wojny.
— Ach, to łotr. Ja odrazu wtedy widziałem, kiedy byłem u nich w gościach, że on mnie nie cierpi.
— Jeszcze nie skończyłem. O, on jest bardzo mądry, ten syn starego króla. Gdyby sekretarzowi nie udało się tu zamienić listów, były przygotowane takie same dwa papiery ze sfałszowanym podpisem Maciusia króla na dworach smutnego króla i przyjaciela żółtych królów. A teraz wasza królewska mość pozwoli mi stanąć w jego obronie.
— A jakże pan może bronić takiego wiarołomnego zbója?
— To trudno: on dba o swój kraj tak, jak my dbamy o nasz kraj. My chcemy być pierwsi, i oni chcą. Gniewać się niema potrzeby, trzeba tylko pilnować się i wszystkiemu w porę zaradzić.
— Więc co ja mam robić?
— Wasza królewska mość podpisze zaraz