czorem wszystko to się zapali. Z górnej części wieży będą szły w górę rakiety z czerwonych ogni, a spadać będą zielone i niebieskie kule, — niżej kręcić się będą młynki z zielonych i czerwonych iskier. W ogniu zakwitać będą różnokolorowe kwiaty. A wodospad płynąć będzie ognistym deszczem.
— Oto rysunki. Niech wasza królewska mość zechce obejrzeć.
Rysunków, jak to będzie wyglądało, — przynieśli ci pirotechnicy, sto dwadzieścia. Maciuś ogląda, a obiad tymczasem stygnie.
— A ile to będzie kosztowało? — pyta się Maciuś przezornie.
Bo na ostatniem posiedzeniu znów mówił minister finansów o potrzebie nowej pożyczki.
— Jakże to? — dziwił się Maciuś — przecież mieliśmy tyle złota.
— Tak jest, ale reformy waszej królewskiej mości strasznie drogo kosztują.
I zaczęło się wyliczanie, ile kosztuje budowa domów dla dzieci, ile dwa ogromne gmachy parlamentów, ile kosztuje miesięcznie czekolada, ile lalki i łyżwy.
— Jeżeli starczy nam pieniędzy na przyjęcie zagranicznych gości, to będzie bardzo szczęśliwie.
— A może nie starczyć? — przestraszył się nie na żarty Maciuś.
— To nic strasznego. Można będzie zebrać nowe podatki. Teraz wszyscy dobrze zarabiają, to mogą część pieniędzy oddać rządowi.
— Ach — westchnął Maciuś — gdybyśmy mieli
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/244
Ta strona została uwierzytelniona.