— A będzie obecny minister wojny.
— A listy dzieci?
— Będzie je czytał Felek.
Maciuś westchnął. Niełatwo zgodzić się na zastępstwo, gdy człowiek przywykł sam wszystko załatwiać. Ale istotnie Maciuś sił nie miał.
Przyniesiono Maciusiowi śniadanie do łóżka, potem mała Klu–Klu opowiadała Maciusiowi śliczne murzyńskie bajki. Potem bawił się pajacykiem, którego bardzo lubił. Potem oglądał śmieszne obrazki w książkach dla dzieci. Potem przyniesiono mu do łóżka jajecznicę z trzech jajek, szklankę gorącego mleka i bułkę ze świeżym masłem. I dopiero po tem wszystkiem doktor pozwolił mu ubrać się i usiąść na balkonie na wygodnym fotelu.
Siedzi Maciuś, siedzi i o niczem nie myśli, żadnego nie ma kłopotu, o nic się nie boi. I nikt nie ma do niego żadnego interesu: ani żaden minister, ani mistrz ceremonii, ani dziennikarz, ani nikt, nikt. Siedzi Maciuś i słucha jak ptaszki ładnie śpiewają w parku. I tak słucha i słucha, aż zasnął i długo spał, aż do samego obiadu.
— A teraz zjemy obiadek, — uśmiechał się doktór. — Po obiedzie przejedziem się powozikiem po parku. Potem znów drzemka. Potem kąpiel i do łóżka lu-lu-spać. A potem kolacja i znów spać.
Maciuś spał — spał — najchętniej spał. Rzadziej mu się teraz coś przykrego śniło. Więcej jadł. W ciągu trzech dni przybyło mu półtora kilo.
— Tak to rozumiem — cieszył się doktór — Za tydzień, jeśli tak dalej pójdzie, będę znów nazywał Maciusia jego królewską mością. A teraz — to nie król, a chudziątko, zbiedzony sierotka, który
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/263
Ta strona została uwierzytelniona.