Wyjął złotą papierośnicę i poczęstował Maciusia cygarem.
— Niech wasza królewska mość skosztuje — prima sort, ekstrafain, godne królewskiego nosa.
— Ja nie palę — powiedział Maciuś.
— Otóż to właśnie — rzekł Felek. To źle. Król musi się szanować, i w tej sprawie właśnie urzędowo przyjechałem z misją ratyfikacji mego kontrprojektu. Moje ultimatum jest takie: po pierwsze nie jestem już Felkiem, tylko baronem Feliksem fon Rauch. Mój sejm nie jest sejmem dzieci, a progres—parlamentem, w skróceniu propar. Dalej, raz trzeba skończyć z tym Maciusiem. Wasza królewska mość ma już dwanaście lat, powinien się uroczyście koronować i nazwać Cezarem Mateuszem Pierwszym. Inaczej wszystkie reformy pójdą do luftu.
— Ja miałem inny projekt — bronił się Maciuś. Chciałem, żeby dorośli wybrali sobie króla, a ja zostałbym Maciusiem, królem dzieci.
— Koncepcja waszej królewskiej mości może być kodyfikowana w swej prymitywnej formie — powiedział Felek, nie śmiem narzucać osobie królewskiej mego moratorjum; jednakże co się tyczy mojej osoby urzędowej, pragnę być baronem fon Rauch, ministrem proparu.
Maciuś się zgodził.
Dalej żądał Felek własnej kancelarji, dwóch samochodów i pensji dwa razy wyższej, niż wynosi pensja prezesa ministrów.
Maciuś się zgodził.
Dalej żądał Felek tytułu hrabiego dla dzien-
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/269
Ta strona została uwierzytelniona.