nikarza progazu, to jest Gazety dzieci, która nazywać się ma Progres Gazetą, w skróceniu Progaz.
Maciuś się zgodził.
Felek miał już gotowe, w stolicy przygotowane do podpisu papiery. Maciuś podpisał.
Strasznie przykra była dla Maciusia ta cała rozmowa, i Maciuś zgodziłby się na wszystko, byle się jaknajprędzej skończyła. Maciusiowi tak było teraz dobrze, tak odzwyczaił się od narad i posiedzeń i tak nie chciał pamiętać, ani o tem, co było, gdy tak ciężko pracował, ani o tem, co go czeka, gdy wakacje się skończą, — że pragnął, aby Felek możliwie prędko sobie wyjechał.
Pomógł mu w tem doktór, który dowiedziawszy się o przyjeździe Felka, wpadł zły do pokoju Maciusia.
— Mój Felku, prosiłem cię, żebyś królowi głowy nie zawracał.
— Panie doktorze, proszę o ton spokojniejszy i o nazywanie mnie tak, jak się istotnie nazywam.
— A jak się istotnie nazywasz? — pyta się zdziwiony doktór.
— Jestem baronem fon Rauch.
— Od kiedy?
— Od chwili, kiedy jego królewska mość łaskawie udzielił mi tego tytułu tym oto oficjalnym aktem.
I Felek wskazał na leżący na stoliku papier, na którym nie wysechł jeszcze świeży podpis Maciusia.
Długa służba przy dworze nauczyła doktora
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/270
Ta strona została uwierzytelniona.