być. Nie rozumiem, jak biali ludzie, którzy wymyślili tyle mądrych rzeczy, mogą być jeszcze tacy głupi i dzicy.
Jedzie Klu–Klu z Maciusiem, ale tak jej serce bije, nie żeby się bała, tylko układa sobie wszystko w głowie, co ma powiedzieć.
Patrzą się wszyscy na Klu–Klu, a ona siedzi w królewskiej loży obok Maciusia, jakby nigdy nic.
Felek otwiera posiedzenie.
Zadzwonił i powiedział:
— Posiedzenie otwarte. Porządek dzienny: o tem, żeby każde dziecko miało zegarek, punkt pierwszy. O tem, żeby dzieci nie całować, punkt drugi. O tem, żeby dzieci miały więcej kieszeni, punkt trzeci. O tem, żeby nie było dziewczynek, punkt czwarty.
W sprawie zegarków zapisało się do głosu piętnastu mówców.
Jeden poseł mówi, że dzieciom potrzebne są zegarki, bo muszą przychodzić do szkoły w porę, i nie wolno się spóźniać. Starsi prędzej mogą się obejść bez zegarków, bo umieją lepiej liczyć w pamięci.
— Jeżeli spóźnia się zegar ojca i mamy, dlaczego ja mam za to cierpieć? — mówi drugi mówca. Jak będę miał własny zegarek, będę pilnował, żeby dobrze szedł.
— Zegarek nie tylko do szkoły nam potrzebny, powiada trzeci poseł. Jeżeli spóźnimy się na obiad albo wieczorem, oni krzyczą na nas. A co my winni, że nie wiemy, która godzina, jeżeli nie mamy zegarków?
— A do zabawy także potrzebny zegarek, —
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/282
Ta strona została uwierzytelniona.